Róże białe i ponsowe

Róże białe i ponsowe
Boznańska, Olga (1865 - 1940)  
olej / tektura  
55 x 70  
1913  
Galeria Sztuki Polskiej koniec XVIII w. do 1939 r. w Muzeum Narodowym w Poznaniu  
MNP FR 15 (d. Mp 1365)  
Fundacja im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu  
Galeria Rogalińska Edwarda Aleksandra Raczyńskiego  
Galeria Sztuki Polskiej koniec XVIII w. do 1939 r.  
 
Edukacja Olgi Boznańskiej (1865-1940) rozpoczęła się od prywatnej nauki rysunku, następnie uczęszczała na Kursy dla Kobiet im Baranieckiego w Krakowie. Jako kobieta nie mogła być studentką na Akademii. Ważnym etapem jej edukacji był pobyt w Monachium i wizyty w europejskich muzeach, gdzie zachwyciła się Velázquezem, Monetem i Whistlerem. Jej celem był Paryż, i to tam zamieszkała i założyła pracownię po odniesieniu pierwszych sukcesów na wystawach w całej Europie. Malowała pejzaże, martwe natury, sceny we wnętrzu i nastrojowe portrety, z których zasłynęła.
 
Opis obrazu:
 
Omawiany obraz jest obecnie prezentowany w Galerii Malarstwa Polskiego w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Edward Aleksander Raczyński kupił go najprawdopodobniej w 1914 roku w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie*. Za jego czasów zdobił małą salę Galerii Rogalińskiej, by później za sprawą Rogera Raczyńskiego dopełnić pokaz innych prac artystki w największej sali poświęconej tylko malarstwu polskiemu.
 
Martwe natury, obok portretów należą do najliczniejszych, a zarazem najbardziej intymnych prac Olgi Boznańskiej, uznawanej za najwybitniejszą artystkę europejską swego czasu. W arkana sztuki wprowadzała ją matka Francuzka, amatorsko zajmująca się rysunkiem. Później przyszła kolej na naukę w krakowskich pracowniach Kazimierza Pochwalskiego, Antoniego Piotrowskiego i na Wyższych Kursach dla Kobiet im. Adriana Baranieckiego. Od 1886 roku studiowała w prywatnej szkole Karola Kricheldorfa w Monachium, a także w tamtejszych pracowniach Wilhelma Dürra i Paula Neuena. Po krótkim pobycie w Krakowie, wróciła do Monachium, gdzie samodzielnie doskonaliła swój warsztat. W 1898 roku przenosiła się na stałe do Paryża, gdzie zmarła w 1940 roku.
 
Już w trakcie nauki w Monachium wystawiała swoje prace w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych oraz na licznych pokazach w Monachium, Berlinie, Wiedniu i innych miastach europejskich. Bardzo wcześnie zauważona, szczególnie za granicą, wypracowała własny, niepowtarzalny styl. Miał on duży wpływ na młodsze pokolenie polskich artystów z grupy „KP”, którzy przebywając w latach 20-tych XX wieku w Paryżu skupieni byli wokół Józefa Pankiewicza. Różnicę między bardziej przez nich cenioną Boznańską, a ich paryskim przewodnikiem Józefem Pankiewiczem doskonale uchwycił Jerzy Wolff, pisząc, że sztuka Pankiewicza „… jest pomostem łączącym nas ze sztuką Europy, sztuka Boznańskiej naszym wkładem w tamtą sztukę.”**.
 
Zgodnie z relacjami przyjaciół Boznańskiej - na parapetach jej paryskiej pracowni prawie zawsze „dokonywały powolnego żywota bukiety nagietków, anemonów i róż. Nigdy bzu, Boznańska go nie lubi. Kwiaty maluje najchętniej, gdy poczynają więdnąć, gdy zatraca się intensywność barwna” ***.
Takie też są białe i pąsowe róże w obrazie rogalińskim. Widzimy je w pełnym rozkwicie z lekko już opadającymi płatkami. Ich gasnącą kolorystykę dopełniają przytłumione, różowo-fioletowe refleksy na szklanym wazonie oraz przełamana błękitną szarością biel parapetu i rytmicznie podzielonego tła. Rytm wyznaczają szare pionowe i poziome kreski, przywodzące na myśl szprosy wielkiego okna w krakowskim atelier artystki - właśnie ukończonego według projektu Franciszka Mączyńskiego i wskazówek Boznańskiej: „Szyby w oknach muszą zostać pojedyncze, (…) bo podwójna szyba odbiera światłu wartość malarską”***.
Zgeometryzowaną tkankę tła łagodzi kulistość wazonu i pąków róż, a także rozedrgana osnowa zielono-szarych liści i diagonalnie pochylonych łodyg. A wszystko to roztopione w niedomalowanym tle ciepłej w tonacji tektury i ożywiane muśnięciami światła na brzuścu i uchwycie wazonu.
 
W efekcie tytułowe róże tworzą z otaczającą przestrzenią jednorodne optyczne zjawisko**, zatopione „w swej własnej atmosferze”*** zawartej w płaszczyźnie obrazu. Przywołany w poprzednim zdaniu cytat pochodzi z listu artystki do przyjaciółki Julii Gradomskiej z 1909 roku, w którym czytamy także: „[...] Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, bo są pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie maniery nie ma blagi. Są ciche i żywe i jak gdyby je lekka zasłona od patrzących dzieliła”***. Słowa te, odnosząc się do prac zaprezentowanych przez Boznańską na wystawie kobiet – malarek w paryskim Le Petit Musée Beaudouin, w pełni też oddają atmosferę omówionej martwej natury.
 
Artystka bacznie i „czule” obserwując, pozostawiła nam w swych obrazach odpowiedź na pytanie o związek uchwyconego przedmiotu z otaczającą go rzeczywistością. W tym przypadku oddaną za pomocą harmonii kształtów, kolorów i przestrzeni. Prawda o malowanym motywie zbiega się tutaj z jej etycznym i pozbawionej jakiejkolwiek blagi podejściem do sztuki. Temu Boznańska poświęciła całe życie, poszukując malarskich, kolorystycznych środków wyrazu, które byłyby spójne, także emocjonalnie z przedstawionym tematem.

Tekst: Ewa Leszczyńska
Literatura:
*Galeria Rogalińska Edwarda Raczyńskiego, M.Gołąb, A.Ławniczakowa, M.P.Michałowski, [katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu, listopad 1997-marzec 1998], Poznań 1997, poz. kat.40, s.24 (opr. M.Gołąb).
**Z.Ostrowska-Kębłowska, Studia nad portretami Olgi Boznańskiej, w: Studia Muzealne, Poznań 1957, III, s. 61-63, 105.
***A. Kuźniak, BOZNAŃSKA. Non finito, Kraków 2019, s.53, 187, il. na s. 189.